Pośród wydawnictw zalewających rynek i zapełniających półki księgarń, bibliotek publicznych i domowych prym wiedzie sensacja, kryminał, groza i literatura quasi erotyczna. Gros tych wydawnictw niewiele ma wspólnego z literaturą wysoką, ot dzieła, dziełka nastawione na efekt WOW (dobra promocja). Olga Tokarczuk zauważyła nawet, że jako ekolożka, nie może pozwolić sobie, by zmarnować kilkaset stron papieru tylko po to, by na końcu okazało się, kto zabił… pewnie znowu narazi się swoją wypowiedzią, tym razem książkomaniakom… Znam takiego czytelnika, który twierdzi, że TATROLOGII Remigiusza Mroza (Ekspozycja, Przewieszenie, Trawers – przyp.) nie da się czytać, że ciągnie się jak flaki w oleju i można było tę historię zmieścić w jednym tomie…, Pan Mróz nie jest ekologiem? To kim jest Katarzyna Bonda? (kto widział jej książki zna sens pytania…) Nie nasze to jednak zmartwienie, podobno nie ważne, co się czyta, byle czytać… choćby plakaty na słupach ogłoszeniowych, napisy na dropsach…
Jest w dziale literatura taka szuflada (regał – nawet sporych rozmiarów) gdzie mieszczą się wspomnienia, zapiski, notatki. Obok działu z diarystyką jest dział regionalny, który również ma swoich wiernych fanów. I nie chodzi tu o kolejny przewodnik, album czy mapę zabytków. Idealnym połączeniem zdaje się być pamiętnik związany z miejscem zamieszkania, niedaleką okolicą, bądź opisujący codzienność, kogoś znanego, znajomego, członka rodziny… Spersonalizowana rzeczywistość istniejąca w myślach i postawach zapisującej ją jednostki, osadzona głęboko w pokładach pamięci bywa (głównie dla domowników) męcząca. Niewielu chce, ma czas na wysłuchanie opowieści babci, wspomnień dziadka. A kiedy już ich zabraknie, tęskni i ubolewa, że szkoda, że się nie słuchało, nie nagrało, nie zapisało. Taki właśnie zapis rzeczywistość jako doświadczenie pamięci uznać należy za kategorię oryginalną, wyjątkową i wartościową w literaturze współczesnej. Im bardziej szczerze, tym lepiej. Bez zbędnego koloryzowania postaci, czynienia bohaterem, kogoś kto nim nie był.
W Bibliotece Publicznej Gminy Łabunie – traktujemy wspomnienia ze szczególnym szacunkiem. Poszukujemy osób, miejsc, zdjęć, zapisków o czasach bezpowrotnie minionych, o których nie wolno nam zapomnieć, o których należy przypominać, by „czas nie zaćmił i niepamięć”.
W ostatnim czasie Tomasz Krywionek z Nowego Kuriera Zamojskiego (jednej z niewielu pozytywnych gazet w regionie) przekazał nam „Miłe i niemiłe wspomnienia” Kazimierza Łasochy. (Kraków 2012). Pozycja mieszcząca się we wspomnianym dziale – pamiętnikarsko-regionalnym. Historia spisana przez Kazimierza Łasochę – rocznik 1926 w roku 2007, wydana dzięki staraniom rodziny. Rodzina Łasochów to tradycyjna polska rodzina, „Miłe i niemiłe wspomnienia” są zapisem z którym można się utożsamić, co do którego można mieć wątpliwości, ale nie można przejść obojętnie…
„Kazimierz Łasocha żył w rudnych czasach. Urodził się w roku 1926 w kraju wyniszczonym I wojną światową oraz wojną polsko-bolszewicką. Był świadkiem i uczestnikiem II wojny światowej. Widział wywózkę Żydów do obozów zagłady. Walczył w szeregach Armii Krajowej, był więźniem Majdanka i Zamku Lubelskiego. Za przynależność do AK zapłacił brakiem możliwości kształcenia po wojnie. Pamiętał czasy, gdy zboża koszono sierpem lub kosą, a większość ludzi na wsiach chodziła boso. Gdy kończył swoją karierę rolnika, zboża kosiły wyłącznie kombajny, człowiek wylądował na Księżycu, a dzięki Internetowi świat stał się globalną wioską.” Do zapisania swoich wspomnień przystąpił w XXI wieku. Skąd się bierze taka potrzeba w człowieku, która siadać każe i pisać, co było? Czy potrzebne to komuś poza rodziną? Nasze biblioteczne doświadczenie dowodzi, że tak, że warto. Tego typu publikacje cieszą się dużą popularnością – zasługa to bibliotekarzy, którzy zachęcają, zaciekawiają i Szperaczy-archiwistów, którzy nie przejdą obojętnie obok posiekanego przez myszy skrawka papieru, czy połamanego zdjęcia. Czytelnicy opowiadają później, porównują z domowymi relacjami i żałują, że już nie ma tych, którzy mogliby poopowiadać, których można by poprosić o opisanie zdjęć.. spieszmy się słuchać ludzi…
Opowieści o czasach minionych czyta się z łezką w oku, tęsknotą – choć chłodno i głodno było. Można się też szczerze pośmiać lub dyskretnie uśmiechnąć. Czy kolejne pokolenia będą chciały sięgać do korzeni? Takie będą Rzeczypospolite, jakie jej młodzieży chowanie… od nas więc zależy…
Piotr Piela
Biblioteka Publiczna Gminy Łabunie