Trzydziesty trzeci wernisaż w zamojskim Arte Hotel był otwarciem wystawy Gruppy Siedem liczącej ośmiu artystów. Może ta ezoteryka liczb nie jest przypadkiem,
a może po prostu wszystko dobrze się składa w jedną spójną całość.
Hotelowe wnętrza służą ekspozycji sztuki już od szesnastu lat. Wystawy odbywają się pod auspicjami warszawskiej Galerii Stalowa, a goście (większość z nich to stali bywalcy) dobrze wiedzą, że oprócz dobrej sztuki jest tu też dobry poczęstunek. Nie powinno to dziwić, bo połączenie sztuki z konsumpcją, zwłaszcza na wernisażach, jest dziś zjawiskiem powszechnym. Gdy w ubiegłym stuleciu wielkie płótna wybitnego Marka Rothko miały dekorować nowojorską ekskluzywną restaurację, a artysta zorientował się, że ludzie wydający ogromne pieniądze na jedzenie nie zauważą sztuki, zrezygnował po prostu z intratnego zamówienia. W Zamościu jest inaczej, a Arte Hotel po prostu przyzwyczaił nas (i swoich gości) do tego, że w sali restauracyjnej zawsze jest sztuka – różnorodna, na dobrym poziomie. Na ostatnim wernisażu dało się nawet słyszeć głosy, że wystawa Gruppy Siedem jest najlepszą wystawą w Zamościu w mijającym roku.
Gruppa Siedem to artyści reprezentujący różne twórcze postawy, którzy półtora roku temu zdecydowali, że będą pokazywać malarstwo rzetelne warsztatowo, ale nie będą grupą o sztywnym programie i określonych zasadach. Żadnych ram ani stylów – mówi pomysłodawca Gruppy Piotr Jakubczak – polegamy na niepewności i niespodziewanym; jesteśmy wspólną myślą do działania w wolności i przyjaźni – dodaje, potępiając jednocześnie „bylejakość” i wszelki „formalizm” współczesnej skomercjalizowanej sztuki. Artyści mają bogate twórcze życiorysy, wywodzą się z różnych środowisk i oprócz pokazów wspólnych „gruppowych” ich prace można zobaczyć też w innych galeriach. Są aktywni, bo malarstwo jest celem i sensem ich życia – malarstwo rzetelne – jak mówią – czyli takie obrazy, które muszą mieć coś do powiedzenia i obok których widz nie przejdzie obojętnie, bo sztuka nie jest tylko ozdobą, ma wywołać emocje, angażować, skłaniać do refleksji nad problemami człowieka we współczesnym, niełatwym świecie, pokazując jednocześnie dobry, malarski warsztat
Wystawa w Zamościu jest dziesiątym wspólnym pokazem Gruppy. Poprzednie prezentacje – te mniej i bardziej oficjalne – odbywały się w różnych miejscach Polski – od Sopotu (pierwsza wystawa w lecie ubiegłego roku) po Bielsko-Białą, a po drodze – w warszawskiej Galerii Stalowa. Tak się złożyło, że obrazy Piotra Jakubczaka można było oglądać w Arte Hotel dwukrotnie – na wystawie indywidualnej artysty, a ostatnio na zespołowej prezentacji Stalowej pod tytułem „Malarstwo metaforyczne”. Artysta jest absolwentem zamojskiego plastyka. Mieszka i tworzy w Istebnej, gdzie narodził się pomysł stworzenia Gruppy. Z tej części kraju pochodzą – i tu tworzą – Monika Ślósarczyk, Robert Heczko i Jan Żyrek. Z tego regionu wywodzi się również Leszek Żegalski, który przed laty sprzeciwiając się komercjalizacji sztuki – wraz z Januszem Szpytem i Piotrem Naliwajko – współtworzył „Tercet Nadęty”. Janusz Szpyt jest dziś także
w Gruppie Siedem, mieszka i tworzy w Lubaczowie. Dariusz Miliński działa w Pławnej na Dolnym Śląsku i oprócz charakterystycznego malarstwa, trochę z ducha Bruegela, znany jest między innymi jako twórca kopii Arki Noego. Jan Norbert Dubrowin jest z Piotrkowa Trybunalskiego; tworzy obrazy emanujące lekkością malarskiej materii i wnosząc spokój – podobnie jak Jan Żyrek – równoważy mocne wypowiedzi pozostałych Gruppowiczów. Każdy z twórców to obszerny rozdział, bo każdy uprawia malarstwo sobie właściwe, po prostu każdy ma swój wypracowany styl pozbawiony cudzego naśladownictwa. Można się o tym przekonać oglądając zamojską wystawę malarstwa różnorodnego – od spokojnego pejzażu, poprzez ironię, do buntu i kontestacji ukrytych czasem pod płaszczykiem metafory. Ponieważ Gruppa działa spontanicznie, do końca nie było nie było wiadomo jakie obrazy pokaże w Zamościu. Każda wystawa jest zupełnie inną prezentacją, bo to nie jest „objazdowy cyrk” – mówi Jakubczak. Roboczym tytułem ekspozycji był „grudzień” będący nie dla wszystkich czasem szalonych zakupów i radosnych gingellbellsów; grudzień jako czas refleksji nad historią i teraźniejszością, stąd w małym katalogu do wystawy „Kopciuszek białostocki” Jakubczaka czy „Wojna” Żegalskiego. Tych płócien czy plandek (bo Żegalski maluje na takich właśnie podobraziach) nie znajdziemy na ekspozycji, ale są za to inne skłaniające do refleksji jak chociażby „Wigilia” czy „Złote korytko” Moniki Ślósarczyk. Człowiek jest motywem wiodącym – człowiek i jego problemy we współczesnym świecie, obok których nie można przejść obojętnie. Nie patrząc na temat można szybko zorientować się, że artyści rzeczywiście postawili na walkę z bylejakością sztuki i tak jak kiedyś Tercet Nadęty, chcą prawdziwego, rzetelnego malarstwa – solidnego i trwałego, przeciwstawiając się – jak mówi Jakubczak – „discopolonizacji” sztuki.
Każdy twórca to osobowość – inna, a wszyscy razem to piękna różnorodność wynikająca z przeciwstawnych twórczych temperamentów. Tę wystawę trzeba po prostu zobaczyć. Jej uzupełnieniem był wernisaż, na który przybyła większa część Gruppy. Żegalski i Miliński, choć bardzo chcieli tu być, mieli w tym samym czasie dawno zaplanowane indywidualne pokazy. Wernisaż to okazja do spotkania z artystami, możliwość rozmów nie tylko o sztuce i dobrze się stało, że to wernisażowe spotkanie nie pozostało bez echa. Wszyscy nie możemy być tacy sami,
a najważniejsze jest to, żeby być sobą – mimo wszystko. Kontrowersji i krytyki nie unikniemy, bo sztuka to teatr – mówi Robert Heczko, zauroczony Zamościem – a nasze działania wywołują czasem skrajne emocje, ponieważ sztuka wydobywa z nas nie tylko zachwyt, ale czasem też lęki
i złość. Mamy ochotę protestować i robimy to, czasem może w zbyt mocnych słowach. Ale to dobrze, bo najgorsza jest wystawa, której nie zapamiętamy, ponieważ jest ona tylko pokazem obrazków. Pozostawiliśmy odbiorców ze swoimi emocjami – mówi artysta – i tylko od nich zależy, co z tymi emocjami zrobią. Oby wykorzystali je pozytywnie. Wystawę można oglądać do połowy stycznia.