„Alfabet Owika” – grafika i rzeźba w Galerii profesora Mariana Koniecznego

0
213

Niewielka budowla z czerwonej cegły, sąsiadująca z murami zamojskiej twierdzy, jest miejscem  szczególnym. Dawniej były tu koszary kozackie, a w budynku kasyna,
w XX wieku, znalazła pomieszczenie Galeria Rzeźby profesora Mariana Koniecznego, wybitnego twórcy, który część swego dorobku przekazał Zamościowi, a dokładnie Muzeum Zamojskiemu, do którego przynależy ta kameralna Galeria.

Znany rzeźbiarz pozostawił w mieście nie tylko konny pomnik fundatora – kanclerza i hetmana Jana Zamoyskiego, ale także cząstkę swego osobistego życia, o czym przypominają dwie tablice w zamojskiej Alei Sław: upamiętnienie mistrza, który jeszcze za życia odcisnął tu ślad swojego buta i „ślady” Marii Sarnik-Koniecznej – drugiej żony profesora, architektki, która była w Zamościu wojewódzką konserwator zabytków.

Dziś historyczna już fotografia państwa Koniecznych wita gości odwiedzających Galerię. Można śmiało powiedzieć, że jest to Galeria jedyna w swoim rodzaju; poprzez twórczość mistrza przypomina nam, że rzeźba jest dziedziną sztuki, którą trzeba eksponować, zwłaszcza że można mieć wrażenie, iż wystawiennictwo (nawet to zamojskie) zdominowane jest przez malarstwo, a ostatnio coraz większą popularność zdobywa grafika komputerowa. Muzeum Zamojskie, do którego należy Galeria, przyjęło słuszne założenie, że w tym miejscu warto pokazywać współczesną rzeźbę i raz w roku zaprezentować twórczość ucznia profesora (niedługo będzie tu Krzysztof Brzuzan), a tymczasem można podziwiać tu grafikę i rzeźbę Owika Oganesa Kazariana, który – choć nie jest uczniem Mariana Koniecznego –  znalazł się tu nieprzypadkowo. Należy podkreślić, że, w wakacyjnym czasie ekspozycji czasowych rzeźby profesora ustępują miejsca gościom.
                       

Kazarian urodził się w Armenii i jego obecność w tym miejscu jest swoistą kontynuacją zamojskiej historii, w której Ormianie mają swoje miejsce, o czym przypominają kamienice, nazwa ulicy, hotelu i też kamienny chaczkar, stojący w miejscu dawnej świątyni ormiańskiej, uroczyście odsłonięty pięć lat temu. Artysta, który w Zamościu po wielu latach pokazuje się ponownie, ma dwie ojczyzny. Do opuszczenia rodzinnego kraju (gdzie na Akademii Sztuk Pięknych w Erywaniu ukończył malarstwo i scenografię) zmusiło go trzęsienie ziemi, które podzieliło zarówno jego życie jak i twórczość na dwa rozdziały. Sejsmiczna tragedia z grudnia 1988, uznana za największą w historii tamtego regionu, całkowicie zniszczyła trzy miasta – między innymi Giumri – rodzinne miasto artysty. Taka tragedia musi pozostawić ślad. Po dramatycznym okresie o wzmożonej malarskiej ekspresji, gdy Owik Oganes  znalazł na ziemi lubelskiej swoje nowe miejsce, twórczość przeszła swoistą ewolucję. Pomogła w tym niewątpliwie znajomość z Teresą Chomik – artystką-malarką, z którą artysta związał swoje dalsze życie; wspólnie w zrujnowanym podworskim majątku, niedaleko Chełma, Kazarianowie stworzyli Dom Pracy Twórczej w Uhrze, znany z międzynarodowych plenerów. Dziś jest tu galeria autorska Owik – nazwana tak od imienia artysty.

Kazarian miał w Zamościu kilka indywidualnych wystaw: pierwszą – w zamojskim Muzeum (jeszcze Okręgowym) – w 1991 i była to – po Chełmie – druga jego polska prezentacja. Dziesięć lat później malarstwo Owika można było oglądać w Galerii Zamojskiej BWA. Po dłuższej przerwie jest znowu w Zamościu, by pokazać nam swoje najnowsze artystyczne projekty, w których zawiera się jego droga od malarstwa poprzez grafikę do rzeźby. To twórczość bardzo konsekwentna, rzetelna i przemyślana, w której – mimo wypowiadania się w języku abstrakcji – nie ma miejsca na przypadek, choć abstrakcyjny język może takie wrażenie sprawiać. Wstępem do „Alfabetu Owika” pokazywanego teraz (do końca lipca) w Galerii na zamojskich Plantach była wystawa w zamojskim Hotelu Arte, nieopodal Ratusza, której zakończenie zbiegło się z początkiem ekspozycji „u Koniecznego”. Płynność i ciągłość artystycznych poczynań znajduje odbicie w sposobie ich eksponowania i jest to niewątpliwie ogromny atut zamojskich ekspozycji. W swojej twórczości Kazarian zamyka umiejętnie nie tylko swą życiową drogę, ale także drogę od malarstwa figuratywnego do przestrzennych, abstrakcyjnych, neokonstruktywistycznych  realizacji.

Sposób podejścia do rzeźbiarskiej bryły, a właściwie jej redukcja do najprostszych elementów powoduje, iż metalowe konstrukcje Kazariana  w każdym miejscu zyskują nowy wymiar. Warto podkreślić, że po ostatnich jego wystawach (w chełmskiej Galerii Ryszarda Karczmarskiego i w Galerii Pieńków) tu w Zamościu, w tej niewielkiej przestrzeni, pod okiem profesora Koniecznego, spoglądającego z rzeźbiarskiego popiersia, prezentują się wyjątkowo. Dużą rolę odgrywa światło i bliskość kompozycji graficznych, przenikających fragmentami przez metalowe ażury. „Alfabet Owika” wydaje się czytelnym, choć każdy „odczyta”  go po swojemu.  To Alfabet niezwyczajny, bo punktem wyjścia do jego powstania była litera ormiańska. Artysta, choć od wielu lat tworzy w swojej drugiej ojczyźnie, wciąż zachowuje tę ormiańską świadomość, że religia (Armenia jest najstarszym państwem chrześcijańskim na świecie), góra Ararat i pismo są najważniejszymi symbolami armeńskiej tożsamości i tradycji. Litera jako punkt wyjścia do artystycznych dywagacji, nie jest w historii sztuki wyjątkiem. Poematy kompozycyjne, kaligramy, obrazkowe wiersze to forma poetyckiej zabawy znana od starożytności. Litera jako materiał twórczy dla artysty nowoczesnego, wykorzystywana jest od połowy ubiegłego stulecia, o czym świadczy na przykład white writing painting Marka Tobeya, amerykańskiego abstrakcjonisty zafascynowanego kaligrafią Dalekiego Wschodu. Ornamenty arabskie – kaligraficzne – złożone z linii nie mającej początku ani końca, to symboliczne wyobrażenie Boga. Ornament islamski złożony z liter był wynikiem matematycznych obliczeń i geometrycznych konstrukcji. Oganes Kazarian, być może nieświadomie, idzie podobną drogą, nadając alfabetowi ormiańskiemu, przełożonemu na język sztuki, wymiar symboliczny. Instalację z kilkunastu kwadratowych szklanych tafli „zapisanych” graficznymi znakami ormiańskiego pisma, artysta „ustawił”w taki sposób, że stworzył się tu efekt nieskończoności. To może nieprzypadkowo skojarzyć się z alfą i omegą – z początkiem i końcem – z metaforycznym trwaniem, w którym artysta zamyka całą swoją filozofię życia i sztuki – życia sztuką i dla sztuki.
                  Obecność Owika Oganesa Kazariana i jego sztuki przypomina nam tę ormiańską kartę z zamojskiej historii, dlatego na wernisażu wystawy w Galerii prof. Mariana Koniecznego nie mogło zabraknąć smakowych doznań  z „Restauracji Muzealnej Ormiańskie Piwnice”. Podobnie jak w sztuce Owika, taki i w całym tym zamojskim wystawienniczym przedsięwzięciu nie było przypadków. Wszystko złożyło się w spójną całość pokazując, że sztuka jest tym, co naprawdę łączy ludzi. Na wernisażu (w piątkowe deszczowe popołudnie) do wszelkich doznań – estetycznych i tych „smakowych” z Ormiańskiej Piwnicy –  dołączyła się także kawiarnia artystyczna „Mazagran”, częstując gości kawą i herbatą. Kawiarnia, w bliskości Muzeum Zamojskiego, jest miejscem otwartym na sztukę i być może będzie tu z czasem kolejna odsłona twórczości Owika Oganesa Kazariana, bo „Mazagran” ma takie niewielkie, specjalne miejsce „na ścianie”, dzięki któremu kawa i herbata mogą zawsze towarzyszyć sztuce. To właśnie te tak powszechne „egzotyczne używki” zacieśniły współpracę między Muzeum a kawiarnią, jakkolwiek miałoby to brzmieć. „Mazagran” włączył się w zamojską wystawę „Kawa czy herbata? Archeologiczne świadectwa konsumpcji napojów w dawnym Gdańsku”, prezentowaną w salach wystaw czasowych w Muzeum na na Ormiańskiej, w pierwszych miesiącach ubiegłego roku. Dziś zwiedzający Muzeum Zamojskie (w tym także Arsenał i Galerię Koniecznego) mają bonus w postaci zniżki na „mazagranową” kawę i herbatę.
                  

Wystawa „Alfabet Owika” w Zamościu – w Galerii prof. Mariana Koniecznego – pokazuje, że sztuka może stać się pretekstem do nie tylko artystycznych przeżyć. Historia i dzień dzisiejszy, tolerancja, współpraca, kultura, a nawet kawa i herbata… – o tym wszystkim można porozmawiać, przy okazji… sztuki. Wystawę trzeba zobaczyć, koniecznie, i nie zapominać, że są w Zamościu tak wyjątkowe miejsca, z którymi wiążą się wyjątkowi ludzie.
                                                                                                              Izabela Winiewicz-Cybulska

Poprzedni artykułOdbędą się uroczystości Jubileuszu 100-lecia Ochotniczej Straży Pożarnej [ZAPROSZENIE]
Następny artykułNajpierw ukradł Opla, pózniej pojechał do kościoła i przebrał się w kościelne szaty
Subscribe
Powiadom o
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments