WDARLI SIĘ DO TWIERDZY
Zwycięska seria żółto-czerwonych została zatrzymana na czterech triumfach. W sobotni wieczór Padwa przegrała bowiem zasłużenie z KPR Legionowo 20:28 (10:12).
Końcowy wynik wskazywać może na spokojne zwycięstwo przyjezdnych, co może być mylące. Nie ma jednak wątpliwości, że punkty zgarnęła ekipa dojrzalsza i grająca skuteczniej od miejscowych.
Dosłownie od pierwszej akcji na parkiecie słychać było trzask kości. Obie drużyny stały mocno w defensywie, broniąc zaciekle i skutecznie dostępu do własnej bramki. Ozdobą meczu były męskie pojedynki Jakuba Kłody z Tomaszem Kasprzakiem oraz efektowne bramki skutecznego Karola Małeckiego. Po dziesięciu minutach wynik brzmiał 5:5, a udane interwencje mieli na swoim koncie Mateusz Gawryś i Tomasz Szałkucki. Później zarysowała się jednak delikatna zespołu z Mazowsza. Legionowo odskoczyło na dwie bramki i taką przewagę dowiozło do przerwy (12:10). Zamościanie, schodząc do szatni, mogli żałować dwóch niewykorzystanych rzutów karnych, bo tych trafień zabrakło właśnie do remisu.
Drugą połowę zdecydowanie lepiej rozpoczęli goście, którzy po 40 minutach prowadzili 18:13. Padwie nie można było odmówić ambicji, a i defensywa spisywała się nie najgorzej. Coraz częściej zaczęły się jednak pojawiać błędy w rozegraniu akcji, co z zimną krwią wykorzystywał doświadczony zespół gości.
Po stronie żółto-czerwonych brakowało również rzutów z drugiej linii, dzięki czemu rośli rywale mieli ułatwione zadanie w defensywie. A tę sforsować zamościanom przychodziło z ogromnym trudem.
Nadzieja w serca kibiców Padwy wlała się w 43 min., gdy efektowaną wrzutkę zakończył skutecznie Łukasz Orlich. Po dwóch kolejnych trafieniach Kacpra Mchawraba (49 min.) wynik brzmiał 17:20, ale Padwa za ciosem pójść nie zdołała. Kolejne straty w rozegraniu padały łupem przyjezdnych, którzy, mimo dobrej postawy między słupkami Krzysztofa Kozłowskiego, rzucili 6 bramek z rzędu, na 5 minut przed końcem rozstrzygając losy meczu.
TRENERSKI DWUGŁOS:
– Był to dla nas bardzo ciężki mecz z dobrym zespołem, bo miejsce Padwy w tabeli nie odzwierciedla potencjału sportowego tego zespołu. Być może dla kogoś, kto nie oglądał meczu, wynik mówi, że nasze zwycięstwo było łatwe. Tak naprawdę jednak zostawiliśmy na parkiecie mnóstwo serca i zdrowia. Wyglądaliśmy bardzo dobrze szczególnie w obronie i to zadecydowało o naszym zwycięstwie – ocenił mecz grający trener gości Michał Prątnicki.
– W pierwszej połowie toczyliśmy wyrównaną walkę z rywalami. Gdyby nie nasze błędy własne, wynik mógł być korzystniejszy. Po przerwie doświadczenie Legionowa oraz zagrożenie rzutowe z każdej pozycji wzięło górę. My chcieliśmy w pewnym momencie za szybko wrócić do gry, co skutkowało błędami i kontrami gości. Szkoda, że twierdza została zdobyta, ale za dwa tygodnie postaramy się wrócić na zwycięską ścieżkę – zapowiada trener Padwy Marcin Czerwonka.
MKS PADWA ZAMOŚĆ – KPR LEGIONOWO 20:28 (10:12)
PADWA: Gawryś, Kozłowski – Małecki 6, Orlich 5, Mchawrab 3, Bajwoluk 2, A. Adamczuk 1, Puszkarski 1, Mehdizadeh 1, Szymański 1, K. Adamczuk, Sz. Fugiel, Kłoda, Skiba, Olichwiruk.
Kary: 16 minut – 12 minut.
Czerwona + niebieska kartka: Łukasz Orlich (59 min.)
Sędziowali: Miłosz Lubelcki (Ustrzyki Dolne), Mateusz Pieczonka (Krosno).
Widzów: 700.