„Fabrica Ecclesiae – jest takie muzeum
Fabrica Ecclesiae – co może kryć się pod tą łacińską nazwą? To termin używany w dokumentach średniowiecznych i nowożytnych oznaczający budowę kościoła, jego wyposażanie, a także przebudowę i remont oraz stałą troskę o jego utrzymanie. To również nazwa otwartego w Zamościu – przed trzema miesiącami – muzeum techniki i architektury w zabytkowym budynku Infułatki, w bliskim sąsiedztwie katedry. Infułatka jest dawnym domem dziekanów zamojskich, wzniesionym przez Bernarda Moranda w ostatnich latach XVI wieku. Architekt Zamościa mieszkał tu podobno przez jakiś czas. Ksiądz Mikołaj Kiślicki, pierwszy infułat i dziekan zamojski, na początku XVII wieku przebudował tę niewielką rezydencję. Z tamtego czasu pochodzi manierystyczny portal – jeden z najpiękniejszych w architekturze polskiej – z kartuszem herbowym Kiślickiego (Prus – półtora krzyża), zwieńczonym infułą. Portal z takim samym herbem, lecz z prostym nadprożem, ale za to z całym bogactwem renesansowych detali, można teraz zobaczyć we wnętrzu Infułatki, na pierwszym piętrze.
Budynek zaadaptowany w całości dla potrzeb muzeum (z planowaną działalnością kulturalną i edukacyjną) wygląda dziś zupełnie inaczej niż ten, do którego byliśmy przyzwyczajeni przez długie lata. Przywrócono jego historyczny wygląd z mansardowym dachem krytym ceramiczną dachówką. Wewnątrz sporo jest do oglądania i aż trudno uwierzyć, że jeszcze do niedawna na parterze znajdowała się o wiele skromniejsza ekspozycja Muzeum Sakralnego Katedry, utworzonego w 1987 roku dzięki staraniom ostatniego ordynata Jana Zamoyskiego i księdza infułata Jacka Żórawskiego. Muzeum domagało się już remontu i rewaloryzacji, a eksponaty – niezbędnej konserwacji. Nowe tysiąclecie to nowe metody konserwacji i także nowoczesne ekspozycje muzealne, które muszą zainteresować i przyciągnąć współczesnego widza o niemałych wymaganiach. Przestrzeń muzealna powinna być więc tak zaaranżowana, aby w pełni zaangażować i zainteresować zwiedzających w każdym wieku. Niezbędne są dziś filmy, animacje i różnorodne aplikacje. Nie wystarczą już tylko zabytkowe eksponaty. Jak więc połączyć tę współczesną technikę z cennym eksponatem i pokazać to wszystko w nowocześnie zaaranżowanej zabytkowej przestrzeni?
„Fabrica Ecclesiae – remont zabytkowego budynku Infułatki” – to projekt zrealizowany przy pomocy Funduszy Europejskich, którego celem była „konserwacja, renowacja oraz rewaloryzacja unikatowego zabytku na cele rozwoju działalności kulturalno-edukacyjnej”. Warto przypomnieć, że w zespole katedralnym znajduje się także drugi niedawno otwarty edukacyjno-muzealny obiekt, którym jest Skarbiec Historii Sztuki i Nauki znajdujący się w odremontowanym budynku Wikarówki. Trzeba koniecznie zobaczyć obydwa te miejsca, bo ekspozycje wzajemnie uzupełniają się. Wiele katedralnych skarbów zobaczymy tu pierwszy raz i w pełnym blasku.
Autorami projektu nowej wystawy w Infułatce są projektanci z grupy twórczej Pattern Recognition, którzy potrafią pogodzić nowoczesne rozwiązania z historycznym wnętrzem, a o tym, że są kompetentni w swych działaniach świadczy złoty medal, który zdobyli na wystawie Expo 2017 w Astanie, stolicy Kazachstanu (w kategorii architektura i design pawilonu do 400 m2). Warto przypomnieć, że nagradzanie najlepszych wystawców to tradycja sięgająca czasów pierwszej Wystawy Światowej w Londynie, w 1851 roku. Firma Deko-Bau, która także współuczestniczyła w realizacji tego projektu, znana jest z dekoracji operetkowych i scenografii teatralnych, a na swojej internetowej stronie ma wiele „dekoracji muzealnych”. Autorzy projektu zaznaczają, że zamojską ekspozycję tworzyli tak, aby w klarowny sposób pokazywała efekt współpracy dwóch osób – fundatora miasta Jana Zamoyskiego, kanclerza i hetmana, i Bernarda Moranda – włoskiego architekta realizującego koncepcję „miasta idealnego”. Projektowanie Zamościa i jego budowę (ze szczególnym uwzględnieniem kolegiaty, która w 1992 roku została podniesiona do rangi katedry) przedstawiono tu zarówno w aspekcie historycznym i artystycznym jak i technicznym. Jeden z autorów projektu zwrócił uwagę, że ten historyczny kontekst wydaje się być „aktualnym współcześnie”, bo Fabrica Ecclesiae pokazuje, że myśli się tu nie tylko o samym budynku, ale o całym mieście jako organizmie, który „musi być dobrze zaprojektowany aby był zdrowy – budynki i place odnoszą się tu do poszczególnych organów w ludzkim ciele”. Warto podkreślić, że powstanie najważniejszej świątyni w mieście będącym stolicą Ordynacji Zamojskiej pokazano tu w szerokim kontekście historycznym. Turysta odwiedzający Zamość wiele zyska jeśli swe pierwsze kroki skieruje właśnie do Infułatki. Tu zrozumie (sprawdzi) jak działa moduł (umowna jednostka miary) wyznaczony przez Moranda, którym posłużył się do rozmierzenia miasta i za pomocą którego stworzył „idealny” plan. Tu także można poznać pracę kamieniarza i sztukatora, zobaczyć jak powstawały dekoracje sklepienne, którymi charakteryzuje się nasz „renesans lubelski”, a nawet spróbować samemu stworzyć (z użyciem form silikonowych) sklepienny detal. W dużej sali na pierwszym piętrze, w której zrekonstruowano drewniany strop, można pobawić się w architekta i sztukatora, zbudować model katedry, złożyć fragment belkowania, a nawet skonstruować ze specjalnych klińców półkolisty łuk. Jest tu także model katedry dla niewidomych i niedowidzących oraz model więźby dachowej kościoła. Tu poznajemy architekturę poprzez zabawę, a dzięki temu na pewno więcej zapamiętamy. Właśnie ułożyliśmy z klocków model kościoła, oglądamy go z wszystkich stron i zastanawiamy się nad wyglądem fasady, bo oto zauważyliśmy umieszczoną nieopodal na ścianie drewnianą konstrukcję okrągłego okna. To oryginalny eksponat z epoki – jednoramowe okno z krzyżującymi się szprosami (zachowane sztorce), szklone prawdopodobnie przezroczystymi szybkami (1,2-1,5 mm) o zielonkawo-niebieskiej tonacji oprawianymi na ołów (zachowały się nawet słabe relikty masy podobnej do kitu. Dla uzupełnienia naszego wyobrażenia są tu nawet fragmenty gomółkowego szkła. Mamy wrażenie, że katedrę poznaliśmy niemal „od podszewki”. Teraz czas na jej wyposażenie. Eksponowane w specjalnych wysuwanych szufladach zabytkowe szaty liturgiczne można obejrzeć z bliska, można dokładnie poznać rodzaje tkanin, zachwycić się pięknym ornamentem i zdziwić się oglądając fragmenty zadrukowanego papieru, które stanowiły usztywnienie ornatu. Ten najcenniejszy w katedralnych zbiorach komplet szat z czerwonego altembasu (odmiana aksamitnego brokatu), z kartuszami herbowymi Zamoyskich (Jelita) tkanymi złotą i srebrną nicią, zamówiony przez fundatora miasta we Florencji, obejrzymy w Wikarówce, gdzie eksponowane są najważniejsze obiekty katedralnego Skarbca. Tam także znajdziemy relikwiarze i inne drogocenne sprzęty liturgiczne.
Odpowiednią ekspozycję znalazły teraz księgi ze zbiorów Biblioteki Kapituły Zamojskiej, będącej jedną z najstarszych w Polsce (powstała zaraz po utworzeniu Akademii Zamojskiej). Podziwiamy starodruki i rękopisy, których chyba nigdy wcześniej nie widzieliśmy, bo większość z nich nie była eksponowana. Są świeżo po konserwacji. Księgozbiór jest dość obszerny – obejmuje ponad 2500 rękopisów i starodruków pochodzących z licznych oficyn europejskich. Mamy tu nawet kilka inkunabułów (druki wydawane do 1500 roku) Odpowiednio przystosowane gabloty są nawet dekorowane morandowskim motywem sztukaterii z prezbiterium katedry. Wszystko – jak widać – jest tu przemyślane, dobrze zaplanowane i odpowiednio wyeksponowane – zarówno w Infułatce jak i w Wikarówce, bo te dwie są nierozerwalnie ze sobą powiązane. To ekspozycje na miarę XXI wieku i każdy znajdzie tu coś dla siebie. Jest tu przede wszystkim kawał naszej zamojskiej historii, ale też ogrom historii sztuki – malarstwo, rzeźba i piękne wyroby rzemiosła, które pozwalają poznać ewolucję form i dekoracji na przestrzeni wieków. Dzięki konserwacji mamy gwarancję, że eksponaty będą cieszyć oczy zwiedzających przez długie lata. Zajrzyjmy tu w wolnej chwili, może nie jeden raz, bo z tych muzeów możemy być naprawdę dumni.
Izabela Winiewicz-Cybulska
Bardzo ciekawy , bo fachowy, opis zasobów. Nie mam wątpliwości, że trzeba to zobaczyć na własne oczy. Wikarówkę zwiedziłam miesiąc temu i byłam zachwycona.