Pszczelarstwo miejskie, promowane na świecie od niemal 30 lat, zaczyna ciszyć się coraz większą popularnością także w Polsce. Ule znajdują się m.in. na dachach budynku Sejmu, Ministerstwa Rolnictwa, Pałacu Kultury i Nauki w Warszawie czy Centrum Spotkania Kultur w Lublinie. Od wiosny tego roku swoją własną pasieką na dachu może poszczycić się także Zamość. Domem dla pszczelich rodzin stał się budynek Warsztatu Terapii Zajęciowej przy ul. Kresowej w Zamościu. Na dachu ośrodka znajdują się obecnie cztery ule.
Pomysłodawcą „Pasieki bez barier” (taką nazwę nosi inicjatywa) jest Stanisław Pilch, kierownik Warsztatu Terapii Zajęciowej, placówki prowadzonej przez Stowarzyszenie Pomocy Dzieciom Niepełnosprawnym „Krok za krokiem„ w Zamościu.
Projekt Pasieka bez barier służyć ma ochronie środowiska i zwracać uwagę na problem wymierania pszczół.
– W ostatnim czasie dość głośno się zrobiło i dużo się mówi o tym, jak ważne są pszczoły i że ich populacja się zmniejsza. Coraz częściej się słyszy o zatruciu pszczół, o tym jak umierają. A jak stwierdził Albert Einstein i co jest znamienne, że jeżeli pszczoły wyginą, to i ludzkość po kilku latach także, nie przetrwamy tego po prostu. – podkreśla Pilch.
– Zaczynaliśmy od dwóch uli. Zakupiłem je dzięki wsparciu Rotary Club Zamość Ordynacki, którego jestem członkiem. Na ten moment nasza pasieka na dachu składa się z czterech uli. Jest to pierwsza w Zamościu pasieka na dachu. Nie słyszałem też o przypadku prowadzenia pasieki w placówce dla osób z niepełnosprawnościami. – mówi Pilch, który pszczelarstwem zajmuje się także prywatnie. W pracach związanych z pszczołami wspiera go ojciec jednej z uczennicy ze szkoły prowadzonej przez Stowarzyszenie – Pan Artur Rudy. – Pan Artur również jest pszczelarzem, ma swoją pasiekę i po prostu wspiera nas swoją wiedzą, swoim doświadczeniem no i sam też wykonuje różne czynności tutaj przy tych naszych pszczołach. – dodaje Pilch. Wychowankowie ośrodka także mieli swój udział w tworzeniu pasieki. Dwa ule zostały zbudowane przez nich w Warsztacie Terapii Zajęciowej podczas zajęć w pracowni stolarsko – snycerskiej.
Istotnym zadaniem Pasieki bez barier jest też edukacja. Nie nachalna, ale atrakcyjna. – Tu chodzi o budzenie świadomości, o przekonanie, że ludzie i owady takie jak pszczoły mogą i powinny żyć obok siebie w zgodzie. Pszczoły miodne i dzikie zapylacze takie jak trzmiele, bzygi czy pszczoły samotnice zapylają rośliny, to jest ich główne zadanie. Mamy dzięki nim około 80% żywności.
Na co dzień raczej nie myśli się o tym, że nie jedlibyśmy dżemu malinowego i wiśniowego, nie pilibyśmy soku jabłkowego, nie chrupali brokułów, ogórków, gdyby ich kwiatami nie zajęły się wcześniej owady. W ramach Pasieki bez barier prowadzone będą lekcje ekologii
w terenie, podczas których te proste fakty są przypominane. Mają też dawać okazję do tego, żeby zajrzeć do ula, by poznać jego tajemnice. Pierwsze grupy dzieci i młodzieży, które doświadczyły już takich spotkań wracały do swoich domów nie tylko ze smacznym słodkim miodem, ale też z przekonaniem, że pszczoły to nasi przyjaciele, którzy wcale nie czyhają
na nas z zabójczą chęcią żądlenia. Takie lekcje pozwalają także na tyle dobrze przyjrzeć się pszczołom, żeby potem już z łatwością odróżniać je od os, które zwłaszcza pod koniec lata naprzykrzają się w mieście i natrętnie kręcąc się wokół nas, obsiadają owoce i szklanki
ze słodkimi napojami. Edukacja i promocja miejskiego pszczelarstwa to dwa ważne filary,
na których wspiera się Pasieka bez barier. – podkreśla Pilch.
– Pasieka bez barier to projekt wielozadaniowy i interdyscyplinarny. Pierwszy, jakim w Polsce może się pochwalić samorząd. Nigdzie indziej gmina nie zaangażowała się w promocję pszczelarstwa tak mocno i aktywnie jak w Zamościu. Dlaczego? Nie o miód tu chodzi.
Nie o zarabianie na miodzie, bo Pasieka bez barier nie jest przedsięwzięciem komercyjnym
i miód, jaki otrzymuje Warsztat Terapii Zajęciowej, który czuwa nad projektem, nie jest
na sprzedaż. To gadżet, który będzie można dostać na stoiskach promocyjnych podczas różnych miejskich imprez, np. podczas Jarmarku Hetmańskiego. – dodaje Pilch.