…dawno temu w Łabuńkach
Gościliśmy na naszej łabuńskiej ziemi ludzi wielkich, nietuzinkowych. Jedni wybierali się tu świadomie, innych „rzucał” do nas los. Jedną z tych wielkich postaci był opisany w poprzednim numerze NKZ Jan Karski… Kolokwialnie mówiąc… niejeden znany przeszedł przez naszą gminę, ale byli i tacy, którzy przelecieli…, np. Wojciech Kołaczkowski.
Wojciech Kołaczkowski urodził się 16 kwietnia 1908 w Moszenkach na Lubelszczyźnie, majątku rodziców Jana i Róży z domu Boduszyńskiej. Do dziesiątego roku życia pobierał nauki od prywatnego nauczyciela, potem uczył się w Lublinie i Zakopanem. Gimnazjum ukończył w 1925 w Warszawie. W latach 1925–1929 studiował w Państwowej Szkole Gospodarstwa Wiejskiego w Cieszynie. W 1929 rozpoczął szkolenie na obserwatora w Szkole Podchorążych Rezerwy Lotnictwa w Dęblinie, które ukończył rok później jako sierżant podchorąży. Powrócił do rodzinnego majątku (w międzyczasie Kołaczkowscy sprzedali Moszenki i osiedlili się w majątku Pliszczyn) i przez rok gospodarował nim. W 1931 wstąpił do Szkoły Podchorążych Lotnictwa, którą ukończył 15 sierpnia 1933 jako podporucznik pilot.
Na tę lotniczą okoliczność wartą polecenia jest książka dr Agnieszki Szykuły-Żygawskiej „Wokół dworu i pałacu w Łabuńkach 1771-1944”. W niej to bowiem, poza historią miejscowości Łabuńki, poczytać możemy o rodzinie Kołaczkowskich i o samym Wojciechu także. Cytuję:
„Dywizjon 303 nad Łabuńkami. (…) Miał zaledwie 10 lat, kiedy zafascynowało go lotnictwo. W jednym z wywiadów wspominał, jak to pewnego dnia lotnik, lecący z Warszawy do Lwowa, miał usterkę silnika akurat w okolicy majątku ojca i wylądował przymusowo na jego łące. Piloci gościli w Moszenkach kilka dni. Był pod wrażeniem pilotów i samolotu. Wówczas zdecydował, że zostanie lotnikiem. Było to latem 1919 roku. (…) Rok później ojciec sprzedał Moszenki i kupił dużą posiadłość w Łabuńkach: pałac, otaczający go duży park oraz pobliskie ziemie. Rodzina przeprowadziła się tutaj w czerwcu tego samego roku. Kiedy ojciec wdrażał nowe pomysły w rolnictwie, Wojciech snuł marzenia o lataniu. Miał wiele miejsca na realizowanie swoich pasji łowieckich oraz jazdy konno. Ojciec widział w nim jednak spadkobiercę swego majątku i zdecydował kształcić syna na agronoma. Młody Kołaczkowski nie był tym pomysłem specjalnie zachwycony, bo o rolnictwie wiedział niewiele. Pokornie jednak wybrał naukę w rolniczej szkole w Cieszynie. Dobrze prosperującym majątkiem Kołaczkowscy cieszyli się niecałe dwa miesiące. 29 sierpnia 1920 roku do Łabuniek wkroczyły kozackie wojska Siemiona Budionnego. Jeden z jego żołnierzy [Isaak Babel „Dziennik 1920” – przyp. PP] wspomina w swoich pamiętnikach o dewastacji jaką zastali i „uskutecznili” w pałacu. W bawialni urządzili stajnię. Wszystkie meble strzaskali, obicia porozpruwali. Na podłodze leżały porozrzucane książki, zabawki i naczynia. (…)
W 1929 roku Wojciech otrzymał dyplom pilota turystycznego. Jako lotnik szybko zdobył pierwsze wyróżnienia. Nie gorzej prezentował się sprowadzony na ziemię. Startował w wyścigach samochodowych. Miał na koncie m.in. udział w Rajdzie Monte Carlo oraz zwycięstwo w [1937 r. w kategorii do 1000 cm3– przyp. PP] Międzynarodowym Rajdzie Polski. W latach 30. reprezentował Polskę w strzelectwie sportowym [w 1936 na Strzeleckich Mistrzostwach Świata w Berlinie wywalczył brązowy medal. Był także w kadrze narodowej w strzelaniu do rzutków – przyp. PP]. Już po wojnie Róża Kołaczkowska wspominała, że wręcz słabością jej syna były strzelby i dobre samochody.
Do Łabuniek Wojciech wrócił w 1930 roku. Wówczas nie żył już jego ojciec – Jan, a rada familijna zadecydowała, że po uzyskaniu pełnoletniości obejmie majątek. Tym bardziej, że obydwoma – tym w Pliszczyznie i tym w Łabuńkach zajmowała się jego matka. Oprócz Wojciecha na utrzymaniu miała jeszcze czwórkę jego rodzeństwa. Młody Kołaczkowski kursował między Łabuńkami a Dęblinem, gdzie jeszcze w 1929 roku rozpoczął szkolenie na obserwatora. W 1931 ostatecznie zdecydował o poświęceniu się pasji i wstąpił do Szkoły Podchorążych Lotnictwa, którą ukończył dwa lata później. Zrealizował swoje marzenie i był pilotem. (…) W 1934 nasz bohater ukończył wyższy kurs pilotażu myśliwskiego, trzy lata później przeniesiono go do Dęblina, gdzie uczył w Akademii Lotniczej. Miał też Wojciech wówczas epizod zawodowy w branży motoryzacyjnej, jako przedstawiciel Citroëna w Warszawie.
Wojna zaczęła się dla niego w marcu 1940, gdy objął dowództwo nad szkolącą się w Afryce grupą pilotów. [4 grudnia 1940, po przeszkoleniu myśliwskim w 5 OTU w Aston Down, przydzielony został do 303 Dywizjonu Myśliwskiego im. Tadeusza Kościuszki. Pierwszy sukces w dywizjonie zanotował 17 czerwca 1941, gdy nad przylądkiem Gris Nez zestrzelił Bf 109. Drugiego wroga zniszczył kilkanaście dni potem, 2 lipca, w rejonie Lille. Dzień po swym drugim zwycięstwie objął dowództwo eskadry “A”, a 21 listopada 1941 dowództwo całego dywizjonu. 13 marca 1942 zestrzelił nad Hazebrouck swego trzeciego Messerschmitta – przyp. PP] (…) W momencie zdemobilizowania Wojciech Kołaczkowski miał na koncie 249 lotów bojowych.
[6 maja 1942 Kołaczkowski zdał dowództwo “Kościuszkowców” kpt. Walerianowi Żakowi, odchodząc na odpoczynek do Inspektoratu Polskich Sił Powietrznych. Powierzono mu stanowisko zastępcy płk. Stefana Pawlikowskiego – polskiego oficera łącznikowego w Fighter Command. 25 września 1942 powrócił do latania bojowego, obejmując dowództwo 2 Polskiego Skrzydła Myśliwskiego (dywizjony 303, 316 i 317). 26 stycznia 1943 przeniesiony został na dowódcę 1 Skrzydła Myśliwskiego, złożonego z dywizjonów 302, 306, 316 i 317. W czasie lotów nad Francję powiększył swe konto o jedno zestrzelenie prawdopodobne (13 maja 1943 – FW 190) i dwa uszkodzenia (3 i 16 kwietnia 1943 – oba FW 190). 20 sierpnia 1943 rozpoczął pracę w sztabie 11 Grupy Myśliwskiej jako zastępca oficera operacyjnego. 1 kwietnia 1944 trafił do Wyższej Szkoły Lotniczej, gdzie wykładał taktykę lotnictwa myśliwskiego. Dokładnie siedem miesięcy potem, 1 listopada, przeniesiony został do Ambasady Polskiej w Londynie jako attaché lotniczy. Na stanowisku tym pozostał do zakończenia wojny. – przyp. PP].
Kilka lat później wyruszył do Stanów Zjednoczonych by zająć się swoją drugą wielką pasją – motoryzacją. Został kierowcą fabrycznym. Pracował m.in. dla Jaguara i Austina w Nowym Jorku. Tam wziął ślub i założył rodzinę. Po latach wspominał, że latanie na człowieka… przychodzi. Po prostu. Nie wiadomo skąd, może z nieba. Masz te swoje pięć-sześć lat i wiesz, że będziesz latał… Część tych marzeń dojrzewała podczas jego pobytów w Łabuńkach.” Zmarł 19 lipca 2001 roku na Florydzie. [Zgodnie z jego wolą prochy sprowadzono do Polski i 6 września 2001 złożono w murze kwatery 1 Samodzielnej Brygady Spadochronowej na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach w Warszawie (kwatera C30-K-3-II-4) – przyp. PP].
Wojciech Kołaczkowski odznaczony został: Krzyżem Srebrnym Orderu Wojennego Virtuti Militari (nr 9240); Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski (1989); Krzyżem Komandorskim Orderu Zasługi RP (27 sierpnia 1998); Krzyżem Oficerskim Orderu Zasługi RP; Krzyżem Walecznych – czterokrotnie. Kawaler Orderu św. Olafa (Norwegia, 1937); Distinguished Flying Cross (Wielka Brytania).
Gmina Łabunie, to nie tylko zabytki, przyroda, ale przede wszystkim ludzie. Różni, jak wszędzie… Skupiamy się na tych, na których warto. A książkę „Wokół dworu i pałacu w Łabuńkach 1771-1944” można wypożyczyć w Bibliotece Publicznej Gminy Łabunie. Zapraszam.
Piotr Piela