AWF Biała Podlaska – Padwą Zamość – Relacja

0
727

JESZCZE NIE TYM RAZEM

Żółto-czerwoni ciągle bez patentu na akademików. W spotkaniu na szczycie I ligi piłki ręcznej (gr. C) AZS AWF Biała Podlaska wygrywa z Padwą Zamość 31:30 (17:14). 

Od pierwszego gwizdka widać było mobilizację i koncentrację w obu ekipach. Przez początkowe 20 minut trwała wymiana ciosów, a wynik oscylował najczęściej wokół remisu. Po raz pierwszy na trzy bramki biało-zieloni uciekli Padwie w 22 minucie i zdołali taką przewagę utrzymać do przerwy.  

Druga połowa przez pełne dwa kwadranse przypominała wyścig na dochodzenie. Miejscowi prowadzili kilkoma bramkami, natomiast Padwa z mozołem Syzyfa próbowała odrobić dystans. Kilkukrotnie była już bardzo blisko, ale wówczas przydarzała się prosta strata, niedokładne rozegranie albo głupia kara. Sytuacje, które mogłyby ujść żółto-czerwonym płazem w starciu ze słabszym rywalem, lider wykorzystywał bezwzględnie, utrzymując bezpieczny dystans. 

Na cztery minuty przed końcem wydawało się, że pościg wreszcie może przynieść efekt. Przy stanie 30:28 skuteczną obroną popisał się Patryk Plaszczak, ale zamiast bramki kontaktowej zobaczyliśmy niecelne podanie i szansę diabli wzięli.

W ostatniej minucie gry najskuteczniejszy w szeregach zamościan Hubert Obydź zdołał z rzutu karnego doprowadzić do stanu 30:31, ale miejscowi to zbyt doświadczony zespół, żeby w podobnych okolicznościach dać sobie wydrzeć zwycięstwo.   

– Porażka po takim meczu boli. Wyszliśmy naładowani energią, podjęliśmy walkę i na pewno pod względem jakości gry nie ustępowaliśmy gospodarzom. Wynik był na styku, ale w kilku kluczowych momentach zabrakło nam dokładności i piłki lądowały na aucie. W kontekście końcowego wyniku to były bardzo kosztowne błędy.  Na plus zaliczam natomiast fakt, że w przeciwieństwie do spotkania z Czuwajem tym razem graliśmy do samego końca. No cóż, pozostaje tylko pogratulować rywalom wygranej i zaprosić ich do nas wiosną na rewanż – skomentował spotkanie trener Marcin Czerwonka.

Po końcowym gwizdku można już tylko gdybać. Gdy przegrywa się jedna bramką, to z pewnością szkoda czterech niewykorzystanych rzutów karnych, co przytrafiło się żółto-czerwonym w Białej Podlaskiej. Szkoda również, że w spotkaniu, które ani przez moment nie było brutalne, sędziowie nałożyli łącznie na graczy obu ekip aż 32 minuty kar. 

Jak zwykle, graczom Padwy towarzyszyła spora grupa kibiców. Z pewnością nie tylko oni zechcą zobaczyć ostatni tegoroczny występ swoich ulubieńców. A okazja już w niedzielę o 17.00, gdy Padwa w jedenastej kolejce podejmie MTS Chrzanów.  

AZS AWF Biała Podlaska – MKS Padwa Zamość 31:30 (17:14)

Padwa: Plaszczak, Proć, Wnuk – Obydź 10, Puszkarski 5, Orlich 3, Szymański 3, Skiba 3, Sałach 2, Sz. Fugiel 2, Adamczuk 2, Misalski, Pomiankiewicz, Teterycz, T. Fugiel, Gałaszkiewicz. 

Sędziowali: Iwona Siedlarz (Kraśnik) / Andrzej Jarzynka (Kurów)

Kary: 16 minut – 16 minut

Karne: 3 (1)  – 11 (7)

Widzów: 800.

Poprzedni artykułKukiz i Sachajko u bohatera
Następny artykułPodziękowania dla pracowników zamojskiej policji
Subscribe
Powiadom o
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments