Podróżowanie jest jak randka w ciemno. Teoretycznie wie człowiek czego może się spodziewać, ale nigdy do końca nie może być niczego pewien. Wędrowanie to poznawanie rzeczy nowych i odkrywanie na nowo tego, co się już widziało. Bardzo istotny w podróży jest element zaskoczenia. Miejmy odwagę…
Paryż, Londyn czy na przykład niezbyt odległy Lublin obfitują w zestaw zabytków, atrakcji polecanych w poradnikach, opisanych w przewodnikach, obfotografowanych i właściwie jedyne czym mogą nas zaskoczyć to pogodą lub spotkaniem na chodniku kogoś znajomego… wszak tylko góra z górą się nie zejdzie (póki co). A na Zamojszczyźnie [tak wiem, że nie tylko] wciąż są miejsca mało znane lub niedostatecznie opisane. W każdym niemal zakątku drzemie jakaś pamięć o ludziach, wydarzeniach… Tu ktoś mieszkał, tam ktoś tworzył. Tu się urodził, tam zginął. Wystarczy obudzić ciekawość. Warto się porozglądać, porozmawiać, bo skarbnicą wiedzy są ludzie, a ci szybko odchodzą – spieszmy się rozmawiać…
Jeśli mówi ktoś, np. „Co mnie obchodzi, że przez Łabunie przejeżdżał Szopen?” Powinien zdawać sobie sprawę z tego, że jest obok niego taki, który nie wie, kim był Szopen (niestety to prawda), taki który powie, że nie Szopen tylko Chopin i taki dla którego ważny i ciekawy będzie każdy najmniejszy drobiazg z życia kompozytora. Miejsca mają swoje historie i melodie – kto wie, co i gdzie Fryderykowi zagrało, gdy przejeżdżał przez Łabunie [jeśli przejeżdżał :)], inaczej jest gdy ktoś odciśnie ślad (dosłownie i w przenośni) lub opisze swój pobyt, przejazd w dzienniku, pamiętniku… Myślę, że nie doceniamy roli słowa, pisanego również, ale do rzeczy, bo nuda to najgorsze, co może nas spotkać w podróży.
Gdeszyn to niewielka miejscowość w gminie Miączyn. Być może, gdyby nie jeden z moich pierwszych uczniów (pozdrawiam Cię Adrian), o Gdeszynie usłyszałbym nieco później. Być może pozostałby zasłyszanym tylko miejscem na mapie, gdyby nie ks. Ryszard Ostasz (niegdyś wikariusz w łabuńskiej parafii). Ileż to razy pisano „O księdzu, który ciągnik sprzedał by ratować szkołę”. Z pewnością jednak nie trafiłbym tam zbyt szybko gdyby nie błogosławiony ks. Zygmunt Pisarski, proboszcz gdeszyński zamordowany przez Niemców w 1943 roku, jeden ze 108 męczenników II wojny, który podobnie jak „łabuński” Stanisław Starowieyski został beatyfikowany w 1999 roku przez papieża Jana Pawła II.
Nie będzie to jednak tekst o księdzu Zygmuncie, którego życiorys wyczerpująco opisuje biskup Leszczyński w „Niedzieli” edycja zamojsko-lubaczowska 5/2003, nie będzie też o jego „Drodze życia” opisanej na 20 tablicach, z których 10 znajduje się w Krasnymstawie, 4 w Gdeszynie, a 6 w innych miejscach, w których pełnił posługę kapłańską – o poszukiwaniu których opowiada moja żona Agnieszka na łamach „Kroniki Tygodnia” 18/2019. Będzie trochę o „Szlaku bł. ks. Zygmunta Pisarskiego” wyznaczonym w Gdeszynie, którym przeszedłem w obie strony od kościoła do szkoły i z powrotem, a dokładnie o tym, że skrywa coś jeszcze…
To że wspomniana ścieżka nosi imię ks. Zygmunta zdaje się być logicznie wytłumaczalne – to najkrótsza droga którą proboszcz Pisarski pokonywał idąc z kościoła do szkoły ( z mszy na katechezę) lub odwrotnie. Malowniczy teren, okazały drzewostan – przed wojną zapewne piękniejszy i wspomnienie miejsc i osób, które tędy szły, tam mieszkały. Świątki, kamienie i granitowe tablice, których treść zaskoczyła mnie zupełnie. Na początek (wędrując od strony kościoła) mój wzrok zatrzymał się przy miejscu pamięci „Mogiła Powstańców Styczniowych”, ale nie to było przyczyną zaskoczenia. Kolejny punkt na szlaku wprawił mnie w osłupienie. Oto bowiem czytam na pierwszej z granitowych tablic: „Tu przeżyła swe życie w latach 1531-1600 Katarzyna Gdeszyńska prababka króla Polski Jana III Sobieskiego. Gdeszyn, 15.06.2009”. Efekt „wow” narastał z każdym krokiem. Po drugiej stronie ścieżki informacja o tym, że w latach 1921-1926 przebywał i tworzył w Gdeszynie poeta ludowy Ferdynand Kuraś. Być może o samym poecie słyszało niewiele osób, ale jeśli dodam, że do jego tomu wspomnień „Przez ciernie żywota” przedmowę napisał Stefan Żeromski zainteresowanie autorem może wzrosnąć. A to nie koniec granitowych tablic – w Gdeszynie znajdował się bowiem dwór Józefa Świrskiego, posła powiatu hrubieszowskiego w czasie powstania listopadowego, wnioskodawcy uchwały o detronizacji cara Rosji z króla Polski, za który to czyn został razem z rodziną zesłany na Sybir. Świrski był ostatnim ministrem spraw wewnętrznych Rządu Narodowego w powstaniu listopadowym w 1831 roku. Po drodze trafiłem na informację, że znajdował się tam również dom, w którym urodził się Antoni Teofil Stormke. Późniejszy duchowny katolicki. [O rodzinie Stormke opowiada Agnieszka Szykuła-Żygawska w książce „Wokół dworu i pałacu w Łabuńkach 1771-1944” wydanej nakładem Biblioteki Publicznej Gminy Łabunie]. Kolejne miejsce pamięci to metalowy krzyż ze wspomnieniem Ludwika Stopyry – nauczyciela i porucznika WP i Franciszka Jasińskiego sierżanta WP i nieco dalej ostatnia z granitowych tablic, z której dowiedziałem się, że w domu p. Stopyrów 20 kwietnia 1937 roku przebywała pisarka Maria Dąbrowska. Taki krótki „szlak”, tak wiele ciekawostek, tyle historii. Powierzchownej, ale wartej zgłębienia. Szlak skończył się równie szybko, jak słoneczna pogoda. Trzeba było wracać, ale świadomość, że zawsze jest jakieś dalej nie pozwala usiedzieć zbyt długo.
Piotr Piela
Towarzystwo Przyjaciół Ziemi Łabuńskiej
im. Jana Jakuba Zamoyskiego