Wciąż dokądś idziemy, jedziemy, lecimy… wędrujemy świadomie z turystycznym zacięciem (z przewodnikiem lub bez), ale bywa, że bezrefleksyjnie przechodzimy mijając niekiedy prawdziwe cuda (niekoniecznie na miarę plebiscytów, Oskarów i innych wyróżnień). Są, bo są, coś tam upamiętniają, coś tam jest napisane na tablicy, tabliczce, ktoś to w jakimś celu wzniósł, gdzieś ktoś kiedyś o tym napisał, ale co konkretnie i jak to było… warto się zatrzymać, a jeśli faktycznie nie ma czasu, zawsze można poczytać w kolejce… do fryzjera chociażby…
Poniższe teksty wyszperane zupełnie przypadkiem w niespełna 100 lat po tych wydarzeniach, wyjaśniają powód lokalizacji i nadają sens istnienia dwóch miejsc pamięci zlokalizowanych w gminie Łabunie. Pierwszego w Łabuńkach przy krajowej 17 w miejscu rozwidlenia na Zubowice. Drugiego w sołectwie Ruszów – na skrzyżowaniu drogi powiatowej z gminną, która łączy „starą wieś” z „przecięciami”.
Zachowano oryginalną pisownię
BÓJ POD ŁABUŃKAMI 31 VIII 1920 ROKU
„Budienny nareszcie przekonawszy się, iż nie zdobędzie Lwowa usłuchał rozkazów swego dowództwa. Dywizje jego pociągnęły na północ, by odciążyć resztki zmiażdżonych uderzeniem Naczelnego Wodza z nad Wieprza armij Tuchaczewskiego.
W związku z tem 22 sierpnia 1920 roku 45-y pułk załadował się do pociągów i odjechał do Rawy Ruskiej, by wraz z całą 13-ą dywizją piechoty, nie tracąc styczności z uchodzącą w kierunku Zamościa konną armją, przyczynić się do jej osaczenia.
Chociaż przemarsze po rozmiękłych od deszczu drogach przemęczyły żołnierzy, stan moralny pułku przy końcu odwrotu był równie dobry, jak i w jego początku. Pułk, nie zważając na ogólnie demoralizujący wpływ tego okresu, nie zaznał uczucia upadku ducha.
Po krótkim odpoczynku w Ulhówku 27 sierpnia pułk uciążliwą piaszczystą drogą pomaszerował do Radkowa i Lachowiec, jednak nie zdołał przeciąć drogi Budiennemu; tylko artyleria 13-go pułku artylerji polowej ostrzeliwała szwadrony jego straży bocznej, ciągnące sokalskim szlakiem na Zamość. Nie było wątpliwości, iż Budienny postanowił opanowaniem Zamościa przeciąć polski front na dwie części i zaszachować zapędzone za rozbitemi armiami Tuchaczewskiego oddziały polskiej 3-ej armji.
Nie zwlekając więc pułk rusza w ślad za dążącą na Zamość sowiecką konną armją. Dobitnie tu potwierdziło się przysłowie: „Złapał kozak Tatarzyna, a Tatarzyn za łeb trzyma”. Osaczający Zamość Budienny został sam osaczony.
Pomaszerował więc pułk żywym jeszcze śladem Budiennego przez Wożuczyn – Dąbrowę i 30 sierpnia dopędził tylną straż jego pod Krynickim Majdankiem: wnet II bataljon zbił to ubezpieczenie i cały pułk lasami podszedł do Łabuńskiej Woli, gdzie wróg usiłował stawić opór.
Bez chwili namysłu I bataljon, poparty dzielną artylerją szczególnie 3-ą baterją 13-go pułku artylerji polowej, rusza do ataku. Do wieczora folwark i wieś Łabunie zastały opanowane. Wróg odszedł do wsi Łabuńki, oddalonej już zaledwie 7 km od dzielnie bronionego przez oddziały10-ej dywizji piechoty Zamościa.
Nie dając mu wytchnąć 31 sierpnia o świcie III bataljon ruszył do natarcia i po zaciekłej krwawej walce zdobył Łabuńki; powodzenie to rozszerzył I bataljon, zdobywając położony o 5 km od Zamościa Jatutów.
W boju tym odznaczył się szeregowiec 9-ej kompanji Baltazar Czapla. Bataljon III, atakując Łabuńki, musiał przebyć bagnistą, zupełnie otwartą 400-metrową przestrzeń. Niespodzianie tyraljera polska utknęła na 5 metrów szerokim kanale. Żołnierze bezradnie biegali pod pobliskim zabójczym ogniem wroga i już bataljonowi groziła porażka. Wówczas szeregowiec Czapla, nie czekając na komendę rzucił się do wody po szyję i nie tylko sam przebrnął lecz pomógł to zrobić jeszcze kilku innym żołnierzom. Przykład ten poderwał 9-ą kompanję, a za nią i cały III bataljon. Wróg został rozbity jednym zamachem.
Losy Zamościa zostały rozstrzygnięte dla Polaków pomyślnie: ryzykowna ostatnia stawka Budiennego była przegrana.
Można było zaobserwować, jak okiem sięgnąć, bezładne kupy, do ostatniego dnia tak jeszcze bitnej jego konnej armji, uciekające każda na własną rękę i gdzie się da; artylerja zaś polska gromiła uciekających. Sława Budiennego w wojnie z Polakami została zgaszona.
To też śmiało 45-y pułk może powiedzieć, iż nie miał ten kozacki watażka szczęścia do niego; pierwsze spotkanie Budiennego z pułkiem 31 maja, podobnie jak i w trzy miesiące później ostatnie – 31 sierpnia 1920 roku, skończyło się zupełną porażką kawalerji sowieckiej.”
Zarys Historji Wojennej Pułków Polskich 1918-1920. Zarys Historji Wojennej 45-go Pułku Piechoty Strzelców Kresowych. Opracowanie Major Jerzy Dąbrowski. Warszawa 1928 r – str. 27-28
BÓJ Z BUDIENNYM POD ZAMOŚCIEM
„Po ciężkich przejściach odwrotu z Ukrainy, wojsko polskie otrząsa się z chwilowych niepowodzeń i rozpoczyna akcję zaczepną. Wróg rozzuchwalony chwilowem zwycięstwem, zaczyna dławić się własnym powodzeniem.
Pobity w walnej bitwie pod Warszawą panicznie się cofa na północny wschód.
Konna armja Budiennego, która tyle krwi wytoczyła z szeregów pułku dotychczas niezwyciężona, posuwa się w kierunku na Zamość, by następnie zająć Lublin i dalej uderzyć na tyły polskich armij, które rozbiwszy nieprzyjaciela pod Warszawą, prą go zwycięsko na północ ku granicy Prus Wschodnich, zagarniając dziesiątki tysięcy jeńców, setki dział, karabinów maszynowych i zmuszając półtorej armji do ucieczki za granicę niemiecką.
W celu udaremnienia tej demonstracji Budiennego Naczelne Dowództwo tworzy grupę operacyjną, której zadaniem jest ująć w żelazny pierścień armję Budiennego i zgnieść ją. 13-a dywizja piechoty generała Stanisława Hallera, a z nią 50-y pułk strzelców kresowych zostają przewiezione do Rawy Ruskiej i stąd rozpoczynają swą akcję celem zamknięcia armji Budiennego drogi od południa.
Stoczywszy twardy i zwycięski bój w marszu za Budiennym pod Chłopiatynem, I bataljon 50-go pułku strzelców kresowych uderza dnia 31 sierpnia 1920 roku o godzinie 7 w łączności z 45-ym pułkiem strzelców kresowych na wieś Ruszów z zadaniem wykonania manewru przez Białą Wolę – wzgórze 235 – Pniówek- Kalinowice oraz nawiązanie tutaj łączności z załogą Zamościa.
W obszarze tym zgrupowała się 11-a dywizja konnej armji Budiennego. Pod wsią Ruszów nieprzyjaciel stawił silny opór lecz energicznem natarciem I bataljonu przy skutecznem poparciu artylerji opór ten został złamany i nieprzyjaciel opuszcza wieś. Do tego zwycięstwa przyczynił się w dużej mierze manewr kompanji I-ej, która lasem od południa od Ruszowa przeszła na tyły nieprzyjaciela, kierując swe natarcie na wieś Białą Wolę i biorąc równocześnie pod ogień wieś Ruszów od strony południowo-zachodniej. Nieprzyjaciel, pozostawiwszy we wsi i na okolicznych polach kilkudziesięciu rannych i zabitych, wycofał się w kierunku północno-zachodnim. Tymczasem kompanja 1-a zajmuje spiesznie wzgórze 235, a reszta I bataljonu z Ruszowa ściga nieprzyjaciela dalej, posuwając się wprost na wieś Pniówek. Spotkane na polach zwarte oddziały kawalerji nieprzyjacielskiej, wzięte w ogień krzyżowy, uchodzą na błota pod Pniówkiem, ponosząc tutaj bardzo dotkliwe straty.
Podczas tego boju nieprzyjaciel kilkakrotnie usiłował przejść do przeciwnatarcia, ale wszystkie jego usiłowania zostały unicestwione zdecydowaną postawą polskich kompanij.
O godzinie 9 i pół 11-a dywizja kawalerji sowieckiej była zupełnie już rozbita, a I bataljon 50-go pułku opanował swemi siłami głównemi Pniówek, a wieś Kalinowice swym oddziałem przednim. W tem położeniu dowódca pułku, ppłk. Siwy, z rozkazu dowódcy XXVI brygady wstrzymuje dalsze natarcie na uchodzącego nieprzyjaciela i zostawiając silny patrol w Kalinowicach, cały bataljon grupuje w Pniówku.
Wysłana w pościgu za nieprzyjacielem do Kalinowic kompanja 4-a napadła w tej wsi na nieprzyjacielski tabor i zabrała go w całości do niewoli.
W nasze ręce wpadło kilkunastu jeńców, 6 karabinów maszynowych, wozy z amunicją i prowiantem oraz kancelarje 63-go i 64-go pułków kawalerji sowieckiej, orkiestra i sztandary tych pułków. (Tak więc krwawa klęska zadana w dniu 29 maja 50-mu pułkowi przez Budiennego pod Nowo-Żywotowem została godnie pomszczona w dniu 31 sierpnia pod Zamościem. Piechur polski udowodnił tu, że wcześniej czy później musi być górą nad kozakiem).
Za bój ten pułk otrzymał specjalne wyróżnienie i pochwalę z ust dowódcy dywizji, generała Stanisława Hallera. Ścigając dalej nieprzyjaciela pułk stacza walki na linji rzeki Huczwy: pod Sadowem, Werbkowicami i Terebińcem, zatrzymując się na krótko nad Bugiem, który forsuje 12 września 1920 roku i spycha nieprzyjaciela na wschód. Następnie przechodzi do dalszego działania zaczepnego, które doprowadza pułk nad brzegi Styru, Horynia i Słuczy i kończy się niezaprzeczalnym zwycięstwem oręża polskiego.
Dnia 19 września pułk przybywa do Równego, gdzie koncentruje się cała 13-a dywizja piechoty i tutaj pozostaje do dnia 4 października 1920 roku. W tem mieście pułk dostaje pamiętny rozkaz dowództwa grupy operacyjnej, generała Jędrzejewskiego, o zawarciu rozejmu i zawieszeniu broni.
Skończyły się trudy i ofiary. Krew, którą tak obficie wylało wojsko polskie, a z nim 50-ty pułk strzelców kresowych, wydała owoc, stawiając Polskę w rzędzie państw silnych, które same potrafią odeprzeć zakusy nawet silniejszego przeciwnika.
Najjaśniejsza Rzeczpospolita Polska rozwinęła zwycięski czerwono-biały sztandar wrogom ku przestrodze, a nam ku wiecznej pamięci, że nie ma ofiar, nie ma poświęcenia, których by żołnierz polski nie złożył na ołtarzu Ojczyzny.”
Zarys Historji Wojennej Pułków Polskich 1918-1920. 50 Pułk Strzelców Kresowych. Zarys Historji Wojennej 50-go Pułku Strzelców Kresowych. Opracowanie major Piotr Sosialuk. Warszawa 1929, str 17-19.
Piotr Piela
Towarzystwo Przyjaciół Ziemi Łabuńskiej im. Jana Jakuba Zamoyskiego