W czasach ekspansji street artu, gdy graffiti weszły już do leksykonu współczesnej sztuki, w Zamościu od kilku lat odradza się tradycyjna technika fresku – fakt ten domaga się szczególnego podkreślenia i upowszechnienia. Właśnie dobiegł końca czwarty Międzynarodowy Festiwal Fresku Frescopolis, w ramach którego międzynarodowa grupa kontynuowała rozpoczętą w ubiegłych edycjach dekorację elewacji Przedszkola nr 3 przy ul. Okopowej. W niedzielę 26 czerwca o godzinie 11.00 dokonano uroczystego odsłonięcia malowidła. Odbyło się to w obecności Prezydenta Andrzeja Wnuka, który sprawował nad wydarzeniem honorowy patronat. W uroczystości wzięły udział naturalnie przedszkolaki, które dokonały „dokończenia” ściany, ponieważ wzorem poprzedniej edycji pozostał im do malarskiego wypełnienia cały dolny pas tej bajkowej ściennej kompozycji.
Fresk jest techniką wyjątkową, znaną podobno już w czasach starożytnych a rozpowszechnioną w okresie włoskiego renesansu dzięki takim artystom jak Giotto czy Masaccio. Fresco w języku włoskim znaczy „świeży”, a technika zwana poprawnie al fresco to malarstwo na mokrym – specjalnie przygotowanym, wielowarstwowym – tynku. Jest to technika bardzo trwała i jednocześnie bardzo trudna, bo w malowidłach wykonywanych na specjalnie przygotowanej ścianie nie można dokonywać poprawek i zmian. Farby odporne są na alkaliczne działanie zawartego w zaprawie wapna. Fresk potrzebuje dobrych farb – odpowiednich pigmentów, specjalnych pędzli, dobrego wapna i przede wszystkim odpowiedniej – ceglanej (lub kamiennej) – ściany, a taką znaleziono ostatnio na budynku Przedszkola niedaleko Starego Miasta.
Należy też zdać sobie sprawę, że obraz wykonany w tak trwałej technice powinien zawierać przesłanie, które pozostanie na długie lata. O tworzeniu fresków i całym rytuale towarzyszącym powstawaniu malowideł można mówić wiele, bo jest w tym coś z sacrum – podobnego do tego, które towarzyszy pisaniu ikon. Najważniejsze jest to, że w ramach Festiwalu tu w Zamościu można się tej techniki po prostu nauczyć. Zawdzięczamy to Vico Calabro, włoskiemu artyście, założycielowi szkoły Frescopolis, w ramach której naucza fresku od 40 lat i na całym świecie utworzył ponad 30 ośrodków edukacyjnych. Calabro jest też jednym z niewielu ekspertów w dziedzinie tej techniki, członkiem włosko-japońskiej komisji „opiekującej się” freskami Giotta w Asyżu i w Padwie. Vico to człowiek wyjątkowy, bardzo skromny, o dużej wrażliwości i kulturze. Potrafi rozbudzić entuzjazm i „zarazić” freskiem i jego ideą. Bardzo chętnie przyjeżdża do Zamościa i dobrze się tu czuje, a najważniejsze jest to, że jego idea propagowania fresku znalazła u nas podatny grunt. W czerwcu ubiegłego roku w zamojskiej Galerii BWA prezentowana była wystawa jego prac malarskich i graficznych. Rozpoznawalnym znakiem obrazów Vico jest dla mnie delikatna postać z instrumentem w dłoniach, pochodząca z poetyckiego czy onirycznego świata baśni, może trochę jak z obrazów Chagalla. Nasuwa się pytanie, jak to się stało, że Vico Calabro wraz ze swą ideą popularyzacji i nauki fresku trafił właśnie do Zamościa? Jest to zasługa Wioletty Lewandowskiej, absolwentki warszawskiej ASP (i zamojskiego Plastyka), która z Międzynarodową Szkołą Frescopolis związana jest od lat. Pomysłem stworzenia w Zamościu fresku skutecznie zainteresowała władze miasta i spowodowała, że od 2013 roku Vico Calabro bardzo chętnie do nas przyjeżdża. Warto przypomnieć, iż w ramach pierwszego spotkania wykonane zostało malowidło na ścianie w Sali Senatu Wyższej Szkoły Zarządzania i Administracji w Zamościu, a w kolejnych latach wykonywano freski na elewacjach Przedszkola przy ul. Okopowej. Rezultaty czwartej edycji możemy już podziwiać. Kompozycja jest projektem Calabro – rozpoznamy to po charakterystycznej stylistyce (unoszące się bajkowe postacie), doskonale korespondującej z funkcją budynku. Poetycki świat zabawy stworzony został dla dzieci – tych wyjątkowych odbiorców sztuki, z którymi Vico – jak mówi – świetnie się rozumie i sam wiele się od nich uczy.
Festiwal Fresków to radość tworzenia – mówi Maciej Sęczawa, artysta-malarz znany nie tylko w zamojskim środowisku, który jest – można powiedzieć – też jednym z współorganizatorów tej artystycznej imprezy. Maciej i Wiola to nauczyciele fresku – powiedział mi Vico, pozostali uczestnicy – z różnych stron świata (Malta, Meksyk, a nawet Japonia w ubiegłorocznej edycji) to uczniowie. Taka jest tu hierarchia, chociaż – jak zaznacza Maciej – wszyscy pracujemy razem, w dobrej atmosferze i uczymy się jedni od drugich. Każdy ma tu na ścianie swój kawałek. Ewa Kłyś przyjechała z Warszawy (jest podobnie jak Maciej i Wiola absolwentką wyższej uczelni artystycznej i zamojskiego Liceum Plastycznego), pokazuje mi namalowany przez siebie latawiec. Uczestnicy to w większości artyści-malarze. Anita i Alessandro mieszkają pod Vicenzą, tam gdzie Vico. Iryna pochodzi z Białorusi. Kasia Kłębek jest także absolwentką zamojskiego Plastyka. Dlatego freskiem zainteresowali się też uczniowie zamojskiej szkoły (w której malarstwa uczy między innymi Maciej Sęczawa) i choć ich nazwisk nie ma na plakacie, można uznać, że byli także uczestnikami tegorocznej edycji. Myślę, że sporo się nauczyli, bo techniki tej – jak powiedział mi kiedyś Vico – nie chcą już dziś uczyć w artystycznych uczelniach. Wioletta stara się o kolejne edycje zamojskiego Festiwalu. Chciałaby „wejść” z freskiem na zamojskie podwórka. Wciąż poszerza grono ludzi życzliwych tej idei. Dbając o profesjonalny poziom Festiwalu jest w kontakcie z warszawską ASP, która prowadzi jedną z najlepszych pracowni technik ściennych w Europie. Sama pracując nad freskiem (ucząc) – w ramach szkoły w różnych miejscach świata – zaprasza ludzi do Zamościa (ostatnio była w Costalta di Cadore w Dolomitach). Szuka sponsorów, pisze projekty (m.in. w Stowarzyszeniu „Wszystko Gra”, projekt dofinansował też Urząd Miasta Zamość). Przedsięwzięcie wspomagają między innymi Zamojscy Rotarianie, także Hotel Renesans oraz Restauracja Skarbiec Wina, gdzie na ścianie przy schodach prowadzących do wnętrza odnaleźć można „malarskie wariacje” pędzla Vica Calabro.
Należy podkreślić, że Festiwal Fresku jest jedyną w kraju imprezą tego typu – możemy więc się tym naprawdę chwalić i cieszyć, że są ludzie, którym zależy na jej kontynuowaniu. Trzeba mieć nadzieję, że liczba sympatyków Festiwalu powiększy się, a pośród nich znajdą się zarówno tacy, którzy zechcą skorzystać z możliwości poznania tej trudnej techniki, jak i ci, którym będzie naprawdę zależało, aby o odbywającym się w Zamościu Międzynarodowym Festiwalu Fresku było głośno nie tylko w Polsce. Nie zapominajmy, że mamy tu też teraz jedyne w swoim rodzaju (może jedyne nie tylko w Polsce) Przedszkole, które wygląda bajecznie, a bajka ta pozostanie na ścianach na długie lata.
Izabela Winiewicz-Cybulska